Dzisiejszy wpis postanowiłem poświęcić Tadeuszowi Kościuszce oraz Kazimierzowi Pułaskiemu, którzy uważani są (ze wszech miar słusznie) za bohaterów dwóch narodów – polskiego i amerykańskiego.

Znaczek, jakim Poczta Polska upamiętniała 200-lecie urodzin Waszyngtona z Kościuszką i Pułaskim po jego bokach; źródło: http://filatelistyka.poczta-polska.pl/sklep_en/850,1,1000003750,105,105,398

Nie zamierzam jednak pisać ich biografii – są w końcu inni, którzy mają do tego odpowiednie kwalifikacje i dawno zrobili to już za mnie. Szczególnie zachęcam do zapoznania się z pozycją Andrzeja Dudzińskiego Pułaski. Wielki mały rycerz. Jeśli zaś chodzi o Kościuszkę, to tu polecę dwie książki: pierwszą z nich jest  Kościuszko. Bohater dwóch kontynentów Janusza Wesołowskiego (pisana z pozycji prawicowych), zaś drugą Kościuszko. Książę chłopów Alexa Storozynskiego (o zdecydowanie lewicowej proweniencji).

Mnie szczególnie interesuje amerykański okres życia naszych bohaterów, gdyż Polacy mają raczej blade pojęcie o tych wątkach w biografiach naszych bohaterów. Mam cichą nadzieję zmienić to tym wpisem. Zapraszam więc do zapoznania się i zachęcam do dyskusji w komentarzach.

Nie ukrywam też, że asumpt do powstania pewnej części tego artykułu dała mi dyskusja, jaka od dłuższego czasu toczy się na forum międzynarodowym i dotyczy rzeczywistej płci Pułaskiego. W przypadku Kościuszki zaś przyjrzę się jego postawie i poglądom, które w wielu kwestiach zdecydowanie wybiegały poza ówczesne czasy.

Na początku chcę jednak dodać, że Pułaski i Kościuszko nie byli pierwszymi Polakami w Nowym Świecie. Nasze osadnictwo sięga bowiem samych początków kolonii amerykańskich (wówczas angielskich).

Według przekazów pierwsi Polacy mieli dotrzeć do Ameryki Północnej jeszcze w XV wieku (żeglarz Jan z Kolna). Pewne jest to, że nasi rodacy byli pod rozkazami sir Waltera Raleigha – angielskiego korsarza i pisarza w służbie królowej Elżbiety I. Skolonizował on część wschodnich wybrzeży nowego kontynentu, które, na cześć królowej, nazwał Wirginią. Mieszkańcy pochodzący z I Rzeczypospolitej przybyli do osady Jamestown (jednej z pierwszych w Nowym Świecie) już w 1608 roku, a więc na 12 lat przed pojawieniem się statku Mayflower z angielskimi purytanami, a to właśnie od tego drugiego wydarzenia historycy zwykli datować początek cywilizacji amerykańskiej i szerokiej akcji osadniczej na terenie przyszłych Stanów Zjednoczonych.

Trzynaście angielskich kolonii na terenie Ameryki Północnej; źródło: domena publiczna

Warto w tym miejscu dodać, że znajdujący się w Ameryce Polacy byli w przeważającej mierze wykwalifikowanymi rzemieślnikami, którzy zasłynęli ze swej lojalności i pracowitości, a dodatkowo byli odporniejsi niż inne nacje na ciężkie warunki pogodowe panujące na tych terenach (chodzi tu przede wszystkim o mroźne zimy). Nasz rodak miał także uratować przed śmiercią z rąk Indian dowódcę osady Jamestown, kapitana Johna Smitha – dokładnie tego samego, o którym wspomina słynna animacja studia Disneya Pocahontas. Choć oczywiście ta ostatnia rządzi się własnymi prawami i nie jest wiernym odtworzeniem losów Smitha i Pocahontas, którzy w rzeczywistości nigdy nie byli ze sobą związani. Ale to temat na zupełnie inną historię.

Wróćmy jednak do polskich osadników, którzy w historii zapisali się także zorganizowaniem pierwszego strajku na ziemiach Ameryki Północnej. Anglicy odmówili im bowiem głosu w pierwszych wyborach oraz prawa reprezentacji w zgromadzeniu ustawodawczym kolonii. Sytuacja naszych rodaków była wówczas szczególnie ciężka – byli de facto obywatelami drugiej kategorii, którzy jeszcze w Europie podpisali niekorzystne kontrakty, czyniące z nich kogoś na kształt półniewolników. Strajk Polaków – wykwalifikowanych rzemieślników – groził kryzysem gospodarczym kolonii. Anglicy musieli więc pójść na ustępstwa. Uznali nasze żądania za słuszne, nakazując jednocześnie przyuczenie do rzemieślniczego fachu także innych osadników. Polacy więc nie tylko otrzymali prawo głosu, ale też do posiadania własności. Pół żartem, pół serio można więc stwierdzić, że od samego początku ujawnił się nasz wojowniczy temperament, mieliśmy siłę przebicia i radziliśmy sobie nawet lepiej niż inne nacje. Trzeba tu dodać, że rzemieślnicy pochodzący z terenów Polski byli cenieni już przez Johna Smitha (który swoją drogą przejeżdżał przez Polskę po ucieczce z jarzma tatarskiego). W kolejnych latach nasza renoma specjalistów tylko rosła. Najlepiej świadczy o tym fakt, że pojawili się nawet wyspecjalizowani „rekruterzy”, których zadaniem było ściągnięcie do Ameryki Północnej polskich rzemieślników i innych fachowców (np. mierniczych).

Jednak pomimo tego, nikt z naszych rodaków nie wrył się w pamięć Amerykanów tak mocno, jak Kazimierz Pułaski oraz Tadeusz Kościuszko.

W sumie nie ma w tym nic dziwnego, gdyż bohaterowie wojenni mają szczególną łatwość do zapadania ludziom w pamięć i do zdobywania ich serc. Niespokojne czasy wydają ludzi wielkich duchem i czynami. Taki bohaterski okres nadszedł dla USA dopiero w II połowie XVIII wieku, wraz z walką kolonii amerykańskich o polityczną niezależność od Londynu. Narastający od wielu lat konflikt był konsekwencją rosnącego sprzeciwu kolonii wobec polityki brytyjskiej, która konsekwentnie dążyła do ograniczenia roli samorządu kolonii, hamowała ich rozwój i zwiększała nakładane na nich podatki. W tym czasie w Ameryce Północnej mogło już żyć kilka tysięcy naszych rodaków. Część z nich była, chcąc być precyzyjnym, Amerykanami polskiego pochodzenia, ale część to „emigranci wojenni”, czyli ci, którzy przyjechali na kontynent głównie po to, aby pomóc wywalczyć niepodległość dla przyszłego państwa.

Kazimierz Pułaski, portret nieznanego autorstwa; źródło: domena publiczna

Kazimierz Pułaski

Jednym z tych „emigrantów wojennych” był właśnie Pułaski. Jak jednak znalazł się na amerykańskiej ziemi? Co go skłoniło do opuszczenia Europy? Zanim stał się bohaterem amerykańskiej wojny o niepodległość, zdążył okryć się chwałą w walkach z Rosjanami w czasie konfederacji barskiej (1768-1772). Bronił wtedy katolicyzmu, swobód szlacheckich i niepodległości kraju. Był świetnym kawalerzystą oraz specjalistą broniącym miejsc ufortyfikowanych przed atakami wroga. Ta ostatnia umiejętność przydała mu się zwłaszcza podczas drugiej (bo pierwsza była podczas potopu szwedzkiego) skutecznej obrony Jasnej Góry. Jego sława rozeszła się po całej Europie, a nawet dotarła poza Atlantyk.

Nigdy z królami nie będziem w aliansach, nigdy przed mocą nie ugniemy szyi, bo u Chrystusa my w ordynansach, słudzy Maryi…

Te słowa, rozpoczynające sławną Pieśń Konfederatów z dramatu Juliusza Słowackiego Ksiądz Marek, najpełniej oddają przesłanie, którym przez całe swoje życie kierował się generał Kazimierz Pułaski. Był on człowiekiem z pewnością szlachetnym i honorowym, ale pewne wydarzenie spowodowało, że nasz rodak musiał opuścić ojczyznę w niesławie. Mianowicie 3 listopada 1771 r. w Warszawie miało miejsce słynne porwanie króla Stanisława Augusta. Od tego czasu barzanie znacznie stracili sympatię Europejczyków i przestała wspierać ich Francja, która robiła to niemal od początku zrywu poprzez przesyłanie broni, pieniędzy i instruktorów wojskowych. Po uwolnieniu król oskarżył konfederatów, w tym bezpodstawnie samego Pułaskiego, o próbę królobójstwa. Co prawda istnieją też teorie o tym, że Stanisław August Poniatowski potajemnie sprzyjał tej szlacheckiej rebelii, ale nie ma na poparcie tej tezy mocnych i jednoznacznych dowodów. Pewne za to jest to, że konfederacja barska przyspieszyła pierwszy rozbiór naszego kraju.

Porwanie Stanisława Augusta – anonimowa rycina z XVIII wieku; źródło: Wikimedia Commons

Targnięcie się na królewski majestat było zbrodnią, a do Pułaskiego przylgnęło miano zdrajcy. Wobec tych oskarżeń nasz bohater zmuszony był emigrować z Polski. Ojczyznę opuścił w 1772 roku. Był ściganym w całej Europie banitą. Zanim rozpoczął wojskową karierę w armii Jerzego Waszyngtona,  kilka lat tułał się po różnych państwach (Niemcy, Turcja, Francja). Stosunkowo najbezpieczniej czuł się we Francji, ale i ją musiał wkrótce opuścić. Wsparcie tego państwa pomogło mu jednak w działalności na amerykańskiej ziemi.

W Paryżu poznał Benjamina Franklina, który wówczas pełnił funkcję przedstawiciela Kongresu. Otrzymał od niego list polecający do Jerzego Waszyngtona, głównodowodzącego amerykańskimi siłami walczącymi przeciwko Brytyjczykom. W owym dokumencie z maja 1777 roku napisał: Hrabia Pułaski z Polski, oficer słynny w całej Europie z odwagi i postępowania swego podczas obrony wolności kraju, przeciwko tęgim potęgom: Rosji, Austrii i Prus, może przydać się w naszej służbie.

W lipcu tego samego roku Pułaski dopłynął do Ameryki, spotkał się z Waszyngtonem i wywarł tak korzystne wrażenie na przyszłym pierwszym prezydencie, że wkrótce przystąpił do organizowania powstańczej kawalerii. Najpierw jednak poznał młodego kapitana Paula Bentalou, z  którym połączyła go dozgonna (rozumiana tu bardzo dosłownie) przyjaźń. To właśnie Bentalou będzie obecny przy śmierci generała, trzymając dłoń konającego przyjaciela.

Pułaski w wielu potyczkach i bitwach organizował śmiałe natarcia i z sukcesem przygotowywał obrony. Doświadczenie zdobyte podczas walk konfederackich w Polsce było bardzo pomocne, choć niepasujące do końca do zastanych warunków wojennych. Pułaski walczył m.in. pod Germantown (03.10.1777) i Haddonfield (03.1778), zaś w bitwie pod Brandywine (11.09.1777) wsławił się odważną szarżą, która zapobiegła klęsce powstańczej kawalerii i uratowała życie Waszyngtonowi. Ostrzegł go wtedy przed zbliżającymi się oddziałami brytyjskimi.

Historyczna chorągiew Legionu Pułaskiego; fot. Mariusz Ciesielski

W marcu 1778 roku Kongres wyraził zgodę na utworzenie sławnego Legionu Pułaskiego. Składał się z kawalerii (68 ułanów) i 200 piechurów. Generał Pułaski dowodził wielonarodową formacją. Miał osobiście zadbać o wykonanie mundurów, zakup broni palnej i pięknego sztandaru, uszytego w Bethleem przez siostry morawskie. Zasłynął też jako konstruktor nowego typu lancy dla jazdy o krótkim drzewcu i uchwycie na nadgarstek. Broń ta była dostosowana do specyficznych amerykańskich warunków.

Kilkakrotnie próbował rozbudować legion, niestety bez większych sukcesów, chociaż regularnie słał na ten temat memoriały do Kongresu. Zwracał uwagę na braki organizacyjne młodej i niedoświadczonej armii Amerykanów. Nieliczna, źle dowodzona, pozbawiona jednego z wiodących, zdaniem Pułaskiego, elementów składowych (kawalerii) nie miała szans na pokonanie doświadczonej armii brytyjskiej. Pisanie takich połajanek stało się jego specjalnością i szybko przysporzyło mu w Kongresie wielu wrogów. Swoją drogą, tak naprawdę Pułaski dyktował wszystkie te skargi swemu przyjacielowi Bentalou, gdyż sam nie znał angielskiego. Zaczął też domagać się awansu na stopień generalski w sposób dość nachalny, co nie spodobało się Kongresowi. Ostatecznie stopień ten wyprosił sobie u Waszyngtona – jedynego człowieka, którego uważał za „generała z prawdziwego zdarzenia”. Oczywiście przez skromność pomijał siebie. Szczerze znienawidził natomiast generała Nathaniela Greena, który krytykował jego rzemiosło wojenne oraz sensowność stosowanych militarnych pomysłów. Trzeba sobie powiedzieć szczerze, że nasz rodak nigdy nie był ulubieńcem tego odległego geograficznie i mentalnie kraju. Nie zrozumiał go i do samego końca nie pozbył się wobec niego żalów, goryczy i pretensji.

Pułaski prowadził swój legion w bitwach pod Little Egg Harbour (15.10.1778), a następnie w Południowej Karolinie. Wsławił się obroną miasta Charleston. Sądny dzień nadszedł 9 października 1779 roku. Wówczas na polach pod Savannah miała miejsce bitwa wojsk amerykańsko-francuskich z angielskimi. Zgodnie z planem, lansjerzy Pułaskiego byli w odwodzie. Gdy jednak szala zwycięstwa przechyliła się na stronę wroga, to Pułaski porwał swych podkomendnych do beznadziejnej szarży. Przerażony Bantelou próbował go powstrzymać, ale bez skutku.

Stanisław Batowski, Pułaski pod Savannah; źródło: domena publiczna

Podczas szarży dostał się pod ogień kartaczy. Ranny w pachwinę runął z konia. Żołnierze, zaciekle walcząc, wynieśli go z pola bitwy. Próbowano go operować. Wdało się zakażenie. Według jednej z wersji, po usunięciu kuli przez lekarza, przetransportowano go na okręt płynący do pobliskiego Charleston. Pułaski zmarł 11 października 1779 roku po dwóch dniach walki z gangreną i wysoką gorączką. Pochowany został, zgodnie z marynarskim zwyczajem, w głębinach Atlantyku. Miał 34 lata. Zasługi naszego rodaka upamiętnił Jerzy Waszyngton, który wcześniej otrzymał szablę polskiego bohatera. W rozkazie z 17 listopada 1779 r. napisał: Na hasło: „Pułaski”, ma być odzew – „Polska!”.

Do dziś dokładne okoliczności jego pochówku nie zostały wyjaśnione. Symboliczny pogrzeb urządzono 21 października 1779 r. w Charleston. Oficerowie amerykańscy i francuscy nieśli jego gwiaździsty sztandar. Za nimi prowadzono karego rumaka z pełnym rynsztunkiem i mundurem Pułaskiego. Ceremonia ta była z pewnością czymś niezwykłym – w końcu generałowie nie ginęli codziennie i w tak spektakularnych okolicznościach.

I tu dochodzimy do pierwszej dużej kontrowersji. W zależności od źródła, możemy się dowiedzieć, że ciało generała spoczęło gdzieś w Oceanie Atlantyckim lub też zostało pochowane na plantacji w Savannah. Wielu ludzi (zwłaszcza Polaków) szczerze wierzyło w to, że właśnie w miejscu ostatniej bitwy generała spoczywają jego zwłoki. Szybko jednak pożałowali swej niezachwianej, graniczącej niemal z pewnością, wiary. Dlaczego? Wszystko rozbija się o rzekomą płeć naszego bohatera. Otóż w połowie lat 90. na terenie Savannah były prowadzone prace archeologiczne, podczas których natrafiono na trumnę z napisem „Brygadier general Casimir Pulaski”. Budowa miednicy i kości czaszki pochowanej w tym miejscu osoby wskazywały na to, że naukowcy najprawdopodobniej mają do czynienia z kobiecym szkieletem. Jednocześnie za tym, że to nadal szczątki Pułaskiego, przemawiały inne dowody. Oprócz wzrostu, który był taki sam jak generała, chodzi o uszkodzenia po ranach odniesionych na polu walki. Potwierdzają to także badania DNA wykonane na materiale genetycznym pobranym z pocisku, który śmiertelnie ranił Pułaskiego. Niestety, wtedy sprawa utknęła w martwym punkcie. Z powodu braku funduszy nie dokończono badań. Pozostały jednak bardzo wyraźne poszlaki wskazujące na to, że nasz bohater mógł być osobą interseksualną, czyli hermafrodytą/obojnakiem.

Szansa na rozwikłanie zagadki do końca pojawiła się dużo później. W 2015 roku specjaliści z Georgia Southern University potwierdzili, że badany kobiecy szkielet należy do Kazimierza Pułaskiego. Najnowsze badania naukowcy przeprowadzili między innymi na podstawie odłamków pocisku artyleryjskiego, który miał zabić Pułaskiego pod Savannah, a które ofiarował naukowcom potomek chirurga ze szpitala wojskowego, gdzie operowano generała. Materiał genetyczny Polaka porównano z tym uzyskanym od potomkini siostrzenicy Pułaskiego. Dodatkowo naukowcy przeanalizowali kształt i ułożenie ran szkieletu oraz zbadali fragmenty pocisków, które miały zabić generała. Analiza tych wszystkich śladów wskazała, że badany szkielet rzeczywiście mógł należeć do polskiego bohatera.

Badacze doszli do wniosku, że problemy z identyfikacją płci generała wynikają z wrodzonego przerostu nadnerczy. Organizm produkuje wówczas dużą ilość męskich hormonów, co w efekcie przekłada się na występowanie zarostu czy niskiego głosu.

Pomnik Pułaskiego w Waszyngtonie; fot: Mr.TinDC/Flickr

CIEKAWOSTKA

Warto także zwrócić uwagę na „niewieści wzrost” Pułaskiego. Już współcześni mu opisywali go jako osobę niewysoką. Według różnych szacunków jego wzrost mieścił się w przedziale 155-163 cm. Powinniśmy zadać sobie jednak pytanie, ile wynosił wówczas typowy wzrost mężczyzny w tym rejonie świata? Był on dosyć zróżnicowany. O polskiej szlachcie wieków XVI-XVIII mówiło się, że jest wysoka. W praktyce oznaczało to, że duża część ówczesnych przedstawicieli tego stanu mogła mierzyć około 175 cm. Król Polski z przełomu XVII i XVIII wieku August II Mocny miał 176 cm, francuski filozof Wolter około 160 cm, król Prus Fryderyk II Wielki około 162 cm, zaś Jerzy Waszyngton mógł poszczycić się wzrostem wynoszącym aż 188 cm. Zasadniczo można stwierdzić, że wzrost Europejczyka w tamtym okresie wahał się w przedziale 160-180 cm, przy czym znacznie częściej byli spotykani ci niżsi przedstawiciele. Wzrost w okolicach 180 cm czynił człowieka naprawdę wysokim. Dość powiedzieć, że złośliwie nazywany przez Brytyjczyków „małym kapralem” Napoleon Bonaparte miał w rzeczywistości około 168 cm, co było w tamtych czasach wzrostem przeciętnym, ale na pewno nie niskim. Tak więc, chociaż dziś wymiary Kazimierza Pułaskiego mogą wydawać nam się bardzo niewielkie, to w ówczesnej rzeczywistości mógł on odbiegać od normy tylko o zaledwie kilka centymetrów.

Spekulowano, czy Pułaski nie był homoseksualistą, skoro ze swoim towarzyszem broni – Kazimierzem Stanisławem Kozłowskim, spisał wspólny testament. Obaj uczynili się swoimi jedynymi spadkobiercami. Dodatkowo nazywali się braćmi. Moim zdaniem rzekomy homoseksualizm jest jednak zbyt daleko posunięta teorią.

Oczywiście wyniki badań ogłoszone przez amerykańskich naukowców nie przypadły do gustu wszelkiej maści partiom i organizacjom prawicowym, zwłaszcza w naszym kraju. Powoływały się one na zdrowy rozsądek oraz na to, że w imię ideologii przypadkowy szkielet kobiecy został uznany za szczątki bohatera tego wpisu. Oczywiście osoby z tych środowisk mają na myśli ideologię gender i wszystkie „wynaturzenia”, które promować ma współczesna lewica. Dobrym przykładem takiego sposobu widzenia świata jest artykuł zamieszczony na stronie internetowej Tygodnika TVP.

Należy jednak mieć na uwadze to, że Amerykanie nie zamierzali i nie zamierzają w jakikolwiek sposób „krzywdzić” pamięci Pułaskiego czy dezawuować jego osiągnięć.

Wiedzą oni dobrze, że jest to ich bohater.

Stacja „Pulaski” Różowej Linii kolejki CTA w Chicago. Portret Pułaskiego niezidentyfikowanego autora z kolekcji Muzeum w Savannah; fot. Zol87/Marcin K./Wikipedia

W uznaniu zasług został nazwany ojcem amerykańskiej kawalerii. W 1929 roku Senat USA ustanowił 11 października Dniem Pamięci Generała Pułaskiego (General Pulaski Memorial Day). W pierwszą niedzielę października odbywa się największa w USA parada Pułaskiego (Pulaski Parade) na Piątej Alei w Nowym Jorku. Stan Illinois obchodzi Dzień Kazimierza Pułaskiego (Casimir Pulaski Day) w każdy pierwszy poniedziałek marca. W stanach Arkansas, Georgia, Illinois, Indiana, Kentucky, Missouri i Virginia istnieją hrabstwa Pulaski (Pulaski County), nazwane tak na jego cześć.

Kongres z prezydentem Barackiem Obamą na czele przyznał generałowi Kazimierzowi Pułaskiemu pośmiertnie honorowe obywatelstwo Stanów Zjednoczonych. Prawdziwa płeć naszego bohatera nie może nic tu zmienić i ma znaczenie drugorzędne.

Jak słusznie zauważyła Fundacja im. Kazimierza Pułaskiego – organizacja non-for-profit i niezależny think tank specjalizujący się w polityce zagranicznej i bezpieczeństwie międzynarodowym:

Kazimierz Pułaski uważany jest za bohatera „dwóch kontynentów”, często nazywany „rycerzem wolności”. Połączył swoją miłością do wolności, nie tylko dwa tak odległe miejsca na Ziemi. Bez względu na różnice kultur narodów polskiego i amerykańskiego, „dotarł” do najcenniejszych wartości człowieka w walce o niepodległość. „Ojciec kawalerii amerykańskiej”, jak nazwano Pułaskiego w Stanach Zjednoczonych, to wielka postać na panteonie historii narodów Polski i Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.

Z drugiej strony musimy jednak pamiętać, że Pułaski nie był osobą łatwą w pożyciu. Jego kłótliwość, duma, zadziorność, specyficznie pojęty honor (nazwijmy to ogólnie „sarmackością”) często dawały się we znaki. Ostatecznie jednak Polak stał się częścią legendy rewolucji amerykańskiej. Jego zasługi zmitologizowano, zaś ciemniejsze barwy biografii wybielono.

Tadeusz Kościuszko, obraz autorstwa Karla Gottlieba Schweikarta; źródło: domena publiczna

Tadeusz Kościuszko

Nasz kolejny bohater przybył do Ameryki już w lipcu 1776 roku, a więc jeszcze przed przyjęciem przez kolonie Deklaracji niepodległości. Od razu opowiedział się za ideami wolnościowymi i postanowił pomóc rodzącemu się państwu zrzucić jarzmo brytyjskie. Jego usługi były bardzo pożądane, gdyż był młodym (30 lat) inżynierem wojskowym, którego do działania pobudzały nie próżna chęć sławy i bogactwa, ale republikańskie przekonania i umiłowanie wolności. Przybył bez grosza przy duszy (a są nawet tacy, którzy twierdzą, że, aby dostać się do USA, musiał zaciągnąć pożyczkę). Legenda głosi, że do pierwszego spotkania Kościuszki z Waszyngtonem doszło bardzo wcześnie. Przyszły prezydent miał zapytać naszego rodaka „Co mogę dla pana zrobić?” , a w odpowiedzi usłyszał: „Proszę mnie wypróbować”. W ten właśnie sposób Kościuszko miał zaoferować swoje usługi.

Zanim doszło do oficjalnego angażu do armii Stanów Zjednoczonych, nasz bohater dostał zadanie fortyfikacji wyspy Billingsport na rzece Delaware. Test zdał celująco. Dość napisać, że projekt Polaka wzbudził uznanie nie tylko władz Pensylwanii (gdzie leżała owa wyspa), ale także Kongresu. Skutkiem tego był angaż do wojsk inżynieryjnych rodzącego się państwa w stopniu pułkownika i ze stałą pensją wynoszącą 60 dolarów miesięcznie. Stało się to już w październiku 1776 roku. Jedynym minusem było zaś to, że pierwsze skrzypce grali tu Francuzi z generałem Louisem Duportailem (naczelnym dowódcą wojsk inżynieryjnych) na czele, którzy (delikatnie mówiąc) nie faworyzowali Kościuszki i często kwestionowali jego dosyć innowacyjne i niestandardowe, jak na owe czasy, projekty. Tyle tylko, że zdawały one egzamin i racja ostatecznie była po stronie naszego rodaka. Formalnie podlegał on Kongresowi, który był przychylniejszy jego koncepcjom.

Horatio Gates, portret autorstwa Gilberta Stuarta; źródło: domena publiczna

Jako inżynier nie brał on udziału w głównych wydarzeniach wojennych, nie walczył na pierwszej linii frontu i tym samym nie był tak powszechnie znany, jak na to zasługiwał. Nie oznacza to jednak, że nikt go nie cenił. Powszechnie znana była skromność, dokładność i fachowość Kościuszki, która zjednywała mu wielu przyjaciół i stronników, z generałami Horatio Gatesem i Nathanielem Greene’em na czele oraz przyszłym prezydentem USA Thomasem Jeffersonem, z którym dzielił swe postępowe poglądy.

Kościuszko pracował za dwóch i pilnie wywiązywał się ze swoich obowiązków. Był tym, który w pocie czoła wykonywał żmudną i mało spektakularną pracę, bez której jednak Amerykanie nie wygraliby starcia z potęgą armii brytyjskiej. Dobrym przykładem takich skutecznych działań jest budowa umocnień w Red Bank na rzece Delaware.

Ciekawą egzemplifikacją braku wiary i zaufania w fachowość Kościuszki jest kwestia ufortyfikowania Ticonderogi. Dopóki zwierzchnikiem Polaka był generał Gates, wszystko szło sprawnie. Niestety wkrótce został on przeniesiony na inny odcinek frontu, a na jego miejsce przyszedł generał Schuyler, który projekt ufortyfikowania pobliskiego wzgórza Sugar Loaf poprzez wtoczenie na nie dział uznał za niewykonalny i polecił umocnić samo miasto. Błąd ten szybko wykorzystali Anglicy, którzy mieli inne zdanie na temat możliwości umieszczenia tam armat i w ten sposób zdobyli Ticonderogę. Amerykanie musieli w pośpiechu wycofać się na południe. Marnym pocieszeniem jest fakt, że Schuyler wkrótce trafił pod sąd wojenny, który odebrał mu dowództwo…

Historycy są zgodni, że największym dokonaniem Kościuszki jest bitwa pod Saratogą (17.09 – 08.10.1777). Zwyciężyły w niej wojska generała Gatesa, który zmusił Brytyjczyków pod dowództwem generała Burgoyne’a do poddania się. Był to jeden z przełomowych momentów wojny. Nie udałoby się tego dokonać bez tytanicznej pracy Kościuszki, który odpowiadał za budowę amerykańskich fortyfikacji polowych. W raporcie przesłanym do Kongresu Gates wprost stwierdzał, że decydująca rolę odegrały tu fortyfikacje sporządzone przez Polaka.

Pomimo tego laury zebrali francuscy zwierzchnicy naszego bohatera…

Kościuszko nie dostał awansu, o który wnosił generał Gates, ale dla dobra sprawy zdecydował się nie robić z tego problemu i o to samo prosił generała. Tu po raz kolejny dały o sobie znać wielkość i szlachetność naszego rodaka.

Nathaniel Greene, portret autorstwa Charlesa Peale’a; źródło: domena publiczna

To właśnie po bitwie pod Saratogą miał spotkać się z Kazimierzem Pułaskim (miało to miejsce w Valley Forge). Obaj byli niemal rówieśnikami (Pułaski był rok starszy), z tym, że w czasie działań militarnych tego drugiego w konfederacji barskiej, ten pierwszy pilnie uczył się w Szkole Rycerskiej. Jednak bez cienia wątpliwości byli gorącymi polskimi patriotami, którzy walczyli „o wolność naszą i waszą”. Niestety wkrótce musieli się rozstać, zupełnie nieświadomi faktu, że widzą się po raz ostatni.

Czy zawiązała się między nimi przyjaźń? Można w to wątpić, zważywszy na fakt, że nie mieli czasu dokładnie się poznać, a zwłaszcza dostrzec, jak różne posiadają światopoglądy. Pułaski nie mógł się pogodzić z tym, że powszechnym szacunkiem cieszy się u Amerykanów pułkownik Tadeusz Kościuszko. Ten zdolny inżynier-strateg, elokwentny rozmówca był ozdobą towarzystwa. Dodatkowo był człowiekiem wielkiej skromności. Pod tymi względami był więc całkowitym przeciwieństwem Pułaskiego, o czym głośno wspominali ówcześni świadkowie.

W 1778 roku Kościuszko został wyznaczony do ufortyfikowania West Point. Tam też spotkał Jerzego Waszyngtona., który szybko poznał się na jego talencie i docenił wzniesione umocnienia. Były zrobione tak dobrze, że Anglicy nawet nie ważyli się ich atakować. To właśnie w West Point, w którym spędził w sumie 2 lata, Kościuszko dowiedział się o śmierci Pułaskiego.

Następnie działał w okolicach Charleston, ale tu już nie zajmował się pracami inżynieryjnymi, lecz kontrwywiadem i drobniejszymi operacjami wojskowymi. W 1781 roku z sukcesem oblegał fort Ninety Six, który był ostatnim angielskim bastionem w zachodniej części Karoliny Północnej.

Organizował też zaopatrzenie dla armii Stanów Zjednoczonych drogą morską – wszystko z polecenia generała Greene’a. Tu także sprawił się na medal. Trafnie odczytywał ruchy wojsk brytyjskich, na bieżąco informował o tym swego zwierzchnika i kontynuował dostawy dla wojska, pomimo opozycji ze strony właścicieli statków, z których część była lojalistami wiernymi koronie brytyjskiej.

Był to ostatni etap jego wojennej epopei na ziemi amerykańskiej. Wkrótce dowiedział się o rokowaniach pokojowych z Anglią i skierował się do Filadelfii w celu odebrania zaległego żołdu. Kongres nie docenił początkowo zasług Polaka. Zwlekał z wypłaceniem mu pieniędzy (w końcu jednak to zrobił), ale pominął go przy awansach, pomimo wielkiego niezadowolenia generałów: Gatesa i Greene’a. Warto zaznaczyć, że w tym właśnie czasie awans dostali Francuzi z korpusu generała Duportaila, z których zdecydowana większość nie miała tak dużego stażu i doświadczenia jak Kościuszko…

Ostatecznie i ta niesprawiedliwość została częściowo naprawiona. Za naszym rodakiem wstawił się sam Jerzy Waszyngton. Kongres awansował więc Kościuszkę, choć nawet wtedy pozwolił sobie na pewne lekceważenie i uszczypliwości, skreślając w projekcie uchwały uznającej zasługi Polaka słowa: „wielkie” – teraz pozostały same zasługi oraz „pożyteczna”, pozostawiając samą służbę. Wbrew polskiej mitologii, Kościuszko do końca pobytu w Ameryce nie otrzymał  formalnej i oficjalnej nominacji generalskiej. W październiku 1783 roku dostał tytuł Brevet Brigadier General. Termin „brevet” był zapowiedzią otrzymania szarży generała brygady, ale bez bieżącej możliwości korzystania z władzy i zwierzchności generalskiej oraz wymogiem podporządkowywania się „pełnym” generałom. Był to rodzaj generalskiej poczekalni. Kościuszko honorowo odrzucił kilka ofert interwencji w tej sprawie (m.in. Marthy Waszyngton). Inaczej zostali potraktowani wojskowi francuscy, których ze względu na konieczność podtrzymania sojuszu z państwem Ludwika XVI hojnie nagradzano w pieniądzach, odznaczeniach, awansach. Kościuszko jednak nie uskarżał się i przyjął decyzję Kongresu bez urazy.

Order Cyncynata, ok. 1783 r.; źródło: domena publiczna

Został przyjęty do Stowarzyszenia Cyncynatów – najstarszej wojskowej organizacji amerykańskiej, której przewodniczył Waszyngton. Kościuszko był jednym z pierwszych jej członków. Zanim odpłynął z powrotem do Europy, został obdarowany przez Waszyngtona mieczem i parą pistoletów, na których wygrawerowane były nazwiska ofiarodawcy i ofiarowanego oraz sentencja E pluribus unum (Jedno uczynione z wielu), co było czytelnym nawiązaniem do zjednoczenia 13 kolonii amerykańskich.

Wszyscy, którzy stykali się z naszym bohaterem podkreślali jego skromność, humanitaryzm i dobre serce. Nie pozwolił na rzeź bezbronnych Anglików, którzy zostali zaskoczeni nocą. Żołnierze podlegli Kościuszce mieli oszczędzić tych, którzy prosili o pardon.

Jeszcze większe wrażenie robiła jego troska o innych ludzi, zwłaszcza tych, którzy byli pokrzywdzeni i nie mieli możliwości walki o swe prawa. Mam tu na myśli osoby czarnoskóre. Nasz bohater nie akceptował niewolnictwa, dlatego w swym testamencie prosił Thomasa Jeffersona, aby ten uzyskane ze spadku pieniądze przeznaczył na wyzwolenie i wyposażenie tak wielu niewolników, jak to tylko możliwe. Niestety Jefferson, który przecież dzielił z Kościuszką te same poglądy, po jego śmierci nie zdecydował się na wykonanie woli polskiego przyjaciela, lecz przeznaczył te pieniądze na inne cele…

Agrippa Hull; portret z lat 40. XIX wieku, autor nieznany; źródło: domena publiczna

Ciekawostką jest fakt, że ordynansem (żołnierzem niższej rangi, który miał służyć oficerowi) Kościuszki był Afroamerykanin Agrippa Hull. Obaj cenili swoje towarzystwo i szybko zostali przyjaciółmi. Hull przebywał u boku Kościuszki przez 50 miesięcy, służąc jako pomocnik i posłaniec. Po wojnie odrzucił zaproszenie polskiego generała, by towarzyszył mu w drodze do ojczyzny.

Ogólnie rzecz ujmując, poglądy Kościuszki były postępowe. Dziś powiedzielibyśmy, że zdecydowanie lewicowe. Warto bowiem dodać, że nasz bohater nie przepadał za Kościołem katolickim, a księży uważał za szerzycieli ciemnoty i zabobonu, którzy dla własnej wygody trzymają i będą trzymać dalej prosty lud w niewiedzy. W liście do księcia Adama Czartoryskiego pisał:

Kościół winien być oddzielony od państwa, nie wolno mu zajmować się kształceniem młodzieży. Naród winien być panem własnego losu i jego prawa powinny być nadrzędne wobec praw Kościoła. Żadna religia nie może im przeczyć, odwołując się do prawa boskiego, przeciwnie, każda religia powinna być posłuszna prawom ustanowionym przez naród. (…) Księża będą zawsze wykorzystywać ciemnotę i przesądy ludu. Będą posługiwać się religią jak maską, pod którą kryje się obłuda i zbrodniczość ich poczynań.

Nic zatem dziwnego, że został on wzięty na sztandary przez polską lewicę. Prawa strona zaś udaje, że o tych poglądach nic nie wie i koncentruje się tylko na karcie wojskowej i insurekcyjnej (powstańczej) naszego bohatera…

Pomnik Tadeusza Kościuszki w Waszyngtonie; źródło: domena publiczna

Swoją drogą to bardzo ciekawe, że Kościuszko z Pułaskim, według niektórych, rzekomo polubili się. Przecież nie mieli czasu poznać się zbyt dobrze, gdyż kwestia podejścia do religii mogłaby bardzo szybko trwale ich poróżnić. W końcu Pułaski był zdeklarowanym i czynnym obrońcą katolicyzmu, a Kościuszko o religii miał jak najgorsze zdanie, jego poglądy w tej kwestii można określić wręcz jakobińskimi…

Podsumowując, można powiedzieć, że obaj bohaterowie z pewnością są znani w USA, choć w mojej opinii niewystarczająco dobitnie podkreśla się ich dokonania. Moje zdanie w tej kwestii potwierdza profesor Longin Pastusiak w swej pracy zatytułowanej Polacy w zaraniu Stanów Zjednoczonych:

W historiografii amerykańskiej, niestety, raczej nie docenia się wkładu Kościuszki i Pułaskiego w walkę niepodległościową Ameryki. Choć nazwiska obu generałów są na ogół wymieniane w podręcznikach historii, przeznacza się im niewiele miejsca. Sporo uwagi natomiast poświęca się Kościuszce i Pułaskiemu w Kongresie amerykańskim. Są to jednak na ogół wzmianki okolicznościowe o charakterze uroczystym.

Mam jednak nadzieję, że ten stan rzeczy ulegnie z czasem zmianie na lepsze. W końcu obaj bohaterowie niniejszego wpisu – jak mało kto – zasługują na pamięć i szacunek, zarówno Polaków, jak i Amerykanów.

Pulaski Day Parade, fot.: Art Pix St / East News

1 Komentarz

Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska – Blog Jana Kuchno · 29 lipca 2022 o 12:56

[…] przez Stany Zjednoczone Ameryki Północnej niepodległości zapraszam do zapoznania się z moim wpisem poświęconym właśnie temu […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *